Szukaj na blogu

13 marca 2013

Komu oddajesz swe serce?

"Ja ... biorę Ciebie ... za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."
Bóg łączy mężczyznę i kobietę w małżeństwo, dlatego jest ono nierozerwalne. Człowiekowi nie wolno rozdzielać tego, co Bóg złączył i pobłogosławił.

Szczęśliwi są małżonkowie, którzy tę nadzwyczajność i świętość małżeństwa dostrzegają na co dzień. Bywa jednak i tak, że uświadamiają to sobie dopiero wtedy, gdy wybucha kryzys. 

Kryzysy zdarzają się w każdym małżeństwie, jednak zwycięsko przechodzą je ci, którzy Boga i współmałżonka postawili na właściwym miejscu. Małżonek wierny Bogu potrafi pozostać wierny nawet w sytuacjach bardzo trudnych, takich jak np. zdrada czy odejście.

Zdrada małżeńska często jednak nie zaczyna się wcale od zdrady fizycznej, lecz od zdrady duchowej! Jeśli otwieramy serce przed kimś innym niż żona czy mąż, to przydzielamy tej osobie przywilej (pozycję) pocieszania i umacniania nas, która w pierwszym rzędzie, a czasami wręcz wyłącznie należy się naszemu małżonkowi, wtedy popełniamy duchowe cudzołóstwo!

Wierność małżonkowi wymaga zachowywania pewnego dystansu wobec osób spoza małżeństwa (dotyczy to także osób z kościoła, jak i bliższej, czy dalszej rodziny). Po Bogu pierwszym i największym pocieszycielem jest nasz współmałżonek, który ma pierwsze i najważniejsze prawo do naszego serca. Jeżeli np. mąż w danym momencie nie jest osobą w pełni odpowiedzialną i godną zaufania, to należy pomóc jemu takim się stać, a nie otwierać serce przed kimś innym.

Miłość nigdy nie pomaga w złym! Właśnie dlatego Kościół w żadnej sytuacji nie powinien proponować jednemu z małżonków rozwodu, gdyż nie wolno komukolwiek proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka. Niestety, nierzadko słyszy się wypowiedzi, że jeśli współmałżonek zawiódł, to strona pokrzywdzona powinna wystąpić o rozwód.