Szukaj na blogu

7 grudnia 2012

O priorytetach we współczesnym kościele

Na pierwszym miejscu Bóg, na drugim miejscu nasz kościół, na trzecim służba, na czwartym rodzina(?) itd.

Kiedy przez wiele lat słucha się takich "nauczań", człowiek zaczyna rzeczywiście w nie wierzyć, wszelkie próby zmiany kolejności priorytetów w życiu wierzącego wywołują w nim wątpliwości, wyrzuty sumienia, "ścisk w żołądku". Efektem takiego "nauczania" jest chęć całkowitego podporządkowania swojego życia kościołowi, jego cele stają się naszymi celami, jego życie - naszym życiem, wtapiamy się w nasz kościół, powoli stajemy się jedno z nim. Opinie o naszym kościele traktujemy jak opinie o nas samych, rady i opinie płynące z naszego kościoła stają się ważniejsze od opinii np. naszych rodziców czy małżonków (jeśli ci akurat nie są członkami naszego kościoła). Więcej... jeśli nasze przekonania nie są zgodne z myślą naszego kościoła przestajemy ufać nawet sobie samym...

Chciałbym tu zacytować Martyna Lloyd`a-Jones`a, który miał ogromny wpływ w skrzydle reformowanym brytyjskiego ruchu ewangelikalnego w XX wieku. Przez prawie 30 lat był kaznodzieją w Westminster Chapel w Londynie. Był wrogiem chrześcijaństwa liberalnego, które stało się powszechne w wielu wyznaniach chrześcijańskich, co uważał za błąd. Zachęcał ewangelicznych chrześcijan do porzucenia liberalnego chrześcijaństwa, poprzez porzucenie swoich denominacji! 

"Pragnę zaznaczyć, że ja nie czerpię mojego życia z Kościoła lecz czerpię je od Pana. Ponieważ my wszyscy dzielimy Jego życie w tym samym czasie, wszyscy jesteśmy członkami Jego ciała i wszyscy jesteśmy w Kościele. Nie możesz być chrześcijaninem nie będąc członkiem tego mistycznego ciała Chrystusa. Ale prawidłowy porządek każe nam postawić to co osobiste i indywidualne PRZED WSPÓLNOTĄ.
A zatem, NIE JESTEM zrodzony z Kościoła - Kościół nie jest moją duchową matką - JESTEM ZRODZONY Z DUCHA. I w tej samej chwili staję się częścią Kościoła, niewidzialnego mistycznego Kościoła. Podkreślajmy więc ów osobisty aspekt i upewnijmy się przy tym, byśmy nigdy nie pozwolili żadnej, mającej pozory słuszności nauce obrabować nas z tego osobistego elementu. Nie musimy przychodzić do Boga przez Kościół, możemy przychodzić do Niego bezpośrednio, jesteśmy z Nim zjednoczeni zarówno jako osoby, jak i społeczność
".


Fragment pochodzi z książki Martyna Lloyd`a-Jones`a "Wielkie doktryny - Kościół i Czasy Ostateczne" Fundacja LEGATIO.