W związku z tym problemem wielu wierzących szczerze uważa, że Bóg posiada tzw. "wiedzę uprzednią", dzięki której zna przyszłe wydarzenia. Widzi i zna przyszłość. On "wybrał" mnie, gdyż przed wiekami widział moje życie, wybory i wiedział, że się nawrócę. Na podstawie "tej wiedzy" wybrał mnie do zbawienia...
Bo oczywiście wszyscy wierzymy, że istnieje coś takiego jak "wybranie do zbawienia", gdyż w Piśmie czytamy o "wybranych" i "wybraniu". To "wybranie do zbawienia" wielu braci wyjaśnia właśnie pojęciem "wiedzy uprzedniej".
Brzmi dobrze, ale... skoro Bóg zna przyszłość, to jest ona pewna i niezmienna, jest "z góry ustalona".
Problem w tym, że zakładając istnienie "wiedzy uprzedniej" otwieramy drzwi kolejnym pytaniom... skoro Bóg widzi i zna tych, którzy będą zbawieni, widzi też i zna tych, którzy będą potępieni! Dlaczego zatem stworzył tych, o których wie, że i tak pójdą do piekła? Przecież, nie musiał ich stwarzać!
Jeszcze dziwniejsza wydaje się myśl, że Bóg pragnie i stara się zbawić tych, o których wie, że i tak zginą. To wygląda na konflikt Boga z samym sobą.
Jeżeli wybranie jest oparte na wiedzy uprzedniej, to wnosi ze sobą więcej zamieszania niż porządku.
Jaki jest sens w wybraniu przez Boga
do zbawienia tych, którzy sami
o swoim zbawieniu zadecydują?
